The end

31 lipca, 2008

Z dniem dzisiejszym kończy się moja hiszpańska opowieść. Czasami było trudno, czasami było nudno, czasem wesoło, czasem smutno; trochę na tym interesie straciłam, a zyskałam niewypowiedzianie wiele.

Żal opuszczać miasto, w którym spędziło się tyle czasu i tyle pięknych chwil, gdzie każdy kąt kryje wspomnienia, ale taka kolej rzeczy.

Viajar es regresar – podróżować to powracać.

Puerto

26 lipca, 2008

Trochę lansu w porcie w przedostatnią noc Agnieszki i Piotrka w Alicante.

Stuff that you need for finals

20 lipca, 2008

Zazwyczaj nie pozwalam sobie na dygresje nie związane z moim pobytem w groźnej i mroźnej Hiszpanii, a już w ogóle nigdy na wrzucanie mniej lub bardziej zabawnych tworów zamieszczanych na You Tube, ale tym razem zrobię wyjątek.

Z dedykacją dla moich biednych dziewczyn, które ciężko uczą się do interny – w ramach powtórki do egzaminu:

Ostatnia taka impreza

18 lipca, 2008

Robi się coraz bardziej pusto i smutno. Wczoraj jedna z najbardziej najostatniejszych imprez pożegnalnych, tym razem Meksykanina Rafy, który dziś pojechał, reszta jedzie w niedzielę.

Od góry i od lewej: Meksykanin Miguel, Włoszka i Francuzka, które przyjechały tu tylko na kurs językowy, Austriaczka Katarina, Iza, ja, Jacek, Justyna, Asia, Rafa, Hiszpanka Elena i Meksykanin Joel.

Była świetna kolacja, meksykańskie sopes, tortille z sosem guacamole,  wszystko widać na zdjęciu. Bardzo zaprzyjaźniliśmy się z Meksykanami, wszystkim nam żal, że też już wyjeżdżają.

Chinguen sus madres, cabrones!

Zmiany

16 lipca, 2008

Zapytalibyście, ile razy w ciągu jednego roku można zmieniać mieszkanie? Ja dwa tygodnie temu zrobiłam to kolejny raz. Obecne jest zdecydowanie mocno de lujo: w salonie gigantyczna plazma, fajoska kuchnia, suszarka bębnowa, czerwone luksfery w łazience – to takie najbardziej rzucające się w oczy punkty. No i nie ma przeklętych cucarachas, o których zabawnie się śpiewa meksykańskie piosenki, ale które są raczej trudne we współżyciu.

W Alicante, jak to było w piosence, „coraz więcej ludzi i coraz mniej nas”, erasmusów. Pod koniec czerwca niemal codziennie były czyjeś imprezy pożegnalne, teraz nie został już prawie nikt. Trochę smutno… Nawet nie mogę powiedzieć, że wciąż tu jestem na Erasmusie, bo oficjalnie program zakończył się w czerwcu.

Czas już chyba podać do wiadomości publicznej informację o moim powrocie. Otóż wracam do Polski 31. lipca. Tęskniliście?

Muza

14 lipca, 2008

Przecież najwyższy czas wspomnieć o disco-przebojach! Oprócz nieśmiertelnej Rihanny i jej równie niezniszczalnej parasolki, nie ma takiej imprezy i nie ma takiego klubu, w którym zabrakłoby Lamento Bolivano.

Odkręcamy głośniki, wrzucamy lód do szklanki z palemką i wszyscy razem: „ Y hoy estoy aquí borracho y loco…

O fajnej hiszpańskiej muzie będzie kiedy indziej.

————————–

update: moja lista przebojów → MUZA