Archive for Marzec 2008

Barcelona po raz pierwszy

31 marca, 2008

Sprawozdanie zacząć czas.

Do Barcelony dostałyśmy się z Agnieszką samolotem, raptem godzina lotu. Z lotniska zupełnie sprawnie dojechałyśmy do mieszkania, w którym czekali na nas Ewa z Tomaszem. We czwórkę wyruszyliśmy na podbój miasta.

Sagrada Familia (wciąż niedokończona i jedynie z zewnątrz):

p3150299.jpg p3150303.jpg

No i dalej tak, jak widać na zdjęciach:

– drugie śniadanie nad morzem;

p3150323.jpg

– targ La Boqueria, gdzie jak zapewnia Wikipedia można kupić do jedzenia absolutnie wszystko, a nawet więcej – na przykład żywe owady. My jednak nie zagłębiliśmy się w te ezoteryczne zakamarki; przykuła naszą uwagę część rajska, owocowo-kolorowo-grzeszna. Drogą kupna nabyliśmy cherimoyę oraz pitahayę, czego dowód nastąpi później;

p3150333.jpg p3150334.jpg p3150335.jpg

– nie obyło się bez kawki w Starbucks (pozdrowienia dla Gutka):

p3150349.jpg

– następnie spacer po mieście, okolice katedry i Barri Gòtic, najstarszej części Barcelony. Katedra, ku naszemu wielkiemu rozczarowaniu była w remoncie, i praktycznie cała zakryta wielką reklamą Telefónica, która renowację współfinansuje. Phi. W związku z tym nie będzie zdjęć tej, co to powinna wyglądać tak.

p3150351.jpg p3150404.jpg

p3150356.jpg p3150363.jpg p3150367.jpg p3150377.jpg

– i na koniec rzeczony dowód nabycia ww. owoców; oraz ja – żeby nie było, że mnie tam nie było, bo byłam; a kto widział, ten wie.

p3150436.jpg p3150433.jpg

I tak upłynął wieczór i poranek – dzień pierwszy.

Bierzemy misia w beczkę

13 marca, 2008

I jedziemy, prawda, na wycieczkę.

Jutro egzamin cząstkowy z ginekologii, ale kto by tym sobie głowę zawracał. Zaczynają się (troszkę naciągnięte) dwa tygodnie przerwy świątecznej, na które plan jest następujący:

  • 15-16.03. Barcelona! Plus Aga, Ewa i Tomasz.
  • 17-20.03. Valencia! Plus dobrze ponad setka couchsurferów, plus niesamowite tłumy w ogóle, plus naturalnie znajomi erasmusi, Iza, Asia, Grzesiek…
  • 20-21.03. jednonocny odpoczynek w Alicante i z powrotem ruszamy w długą:
  • Sevilla → Córdoba → Granada, plus namiot, plus karimata, plus śpiwór; plus naturalnie inni podróżnicy i zwiedzacze, ale nie wiadomo dokładnie kto, jak, kiedy, dlaczego…

Obiecuję rozległy fotoreportaż po powrocie.

¡Hasta luego!

Murcia

8 marca, 2008

Tydzień temu wybrałyśmy się razem z Magdą i Agnieszką do Murcii:

p3010330.jpg

p3010271.jpg p3010273.jpg p3010275.jpg

Piękna katedra, z zewnątrz barokowa:

p3010279.jpg p3010280.jpg

Wewnątrz gotyk, renesans, barok:

p3010290.jpg p3010295.jpg p3010296.jpg

Naprzeciwko – ayuntamiento, czyli ratusz, który prezentowany jest studentom architektury w Krakowie jako przykład wkomponowania nowoczesych budynków w zabytkową zabudowę; tak przynajmniej mówi Magda:

p3010284.jpg p3010301.jpg p3010302.jpg

Uliczki, placyki, kasyno(!):

p3010303.jpg p3010313.jpg p3010306.jpg

Obiad jadłyśmy w typowej hiszpańskiej knajpie, wypełnionej tubylcami, z podłogą suto zasłaną brudnymi serwetkami, resztkami jedzenia i wszelkiej maści innymi śmieciami. Najpierw zamówiłyśmy tapas o nazwie matrimonio (z której to miała Murcia słynąć; dostałyśmy dwie rybeczki pokroju anchois plus oliwki), następnie menu del día za 9€, które składało się z sałatki, paelli, schabowego (!) z frytkami, deseru i napoju.

p3010321.jpg p3010323.jpg

Rzeka! To się rzadko zdarza!

p3010324.jpg

Narobiło się zaległości

4 marca, 2008

… i nie wiadomo od czego zacząć.

Za mną niezliczone erasmusowe imprezy, w końcu zaczęłam rozwijać się towarzysko.

Między innymi były wypady na różnorakie tapas z okazji pierwszego konkursu tychże w Alicante (już zakończonego), a które to razem z cañą, czyli kufelkiem piwa można było nabyć na 2€; na przykład croquetas, czyli krokieciki z beszamelu i szynki, panierowane bułką tartą. W ogóle mi to nie brzmi, a tymczasem jest zupełnie fajną przegryzką, zwłaszcza z sosem majonezowym. Inne np. z ciasta francuskiego z rybkami w stylu anchois w środku, jakieś pulpeciki mięsne w sosie pomidorowym, nadziewana endywia… Troszkę się napróbowaliśmy :)

img_0831.jpg img_0834.jpg img_0837.jpg

Odbyła się również jedna (a w zasadzie dwie, w porywach do trzech) impreza rusko-pierogowa. Teraz już naprawdę żaden erasmusowy student z Alicante nie będzie miał wątpliwości co do tego, jaka jest polska potrawa narodowa. Mało tego, będzie wiedział, z czego jest przyrządzona, a nawet sam ich nalepi, wykazując się dużym kunsztem i wprawą.

img_0848.jpg img_0849.jpg img_0850.jpg

Kontynuując wątek kulinarny nadmienię jeszcze tylko, że u Grzesia były razu pewnego pieczone przepiórki, faszerowane suszonymi owocami. Ma chłopak rozmach!

Prócz powyższych aktywności, wybraliśmy się raz do Murcii, ale o tym w następnym odcinku, żeby nie namieszać.

W szpitalu zaś mamy znów chirurgię, więc jest ciekawie, ale o tym też innym razem.

Pogoda jest różna. W weekend było pięknie, słonecznie i dwadzieścia stopni (nawet się trochę plażowało), ale w czwartek w nocy mają być 2 stopnie! Ciekawe, czy odwołają zajęcia z powodu zagrażającego zdrowiu i życiu ochłodzenia?