W odwiedziny przyjechała mama, nawiozła zapasów pierogów i bigosu. Jutro wybieramy się na zamek świętej Barbary, za sobą mamy zwiedzanie starej części miasta oraz paellę, a wczoraj była pogoda tak ładna, że mama zażyła kąpieli słonecznej na plaży. Fajnie, czy jak?
Głównie jednak odwiedzamy sklepy.
Pogoda wróciła do Alicante, ale żadnego żaru tropików tu nie uświadczam. Zwłaszcza w nocy jest zimno, no ale jak może być inaczej, skoro nikt tu nie ma ogrzewania w domu, ściany są cieniutkie, okna nieszczelne a sufity z tektury…? Muszę zainwestować w grzejnik, i to migiem.
W tym tygodniu zaczęłam zajęcia z kardiologii. Jesteśmy tylko we dwie z Agnieszką, siedzimy tam jak na tureckim kazaniu. Starszy doktor wyglądający na jednego z ważniejszych na oddziale robi echo serca i tłumaczy nam wszystko rozlegle. Naturalnie po hiszpańsku. Kiwamy głowami, robimy mądre miny i spoglądamy na zegarki.