Powiem wam, o co chodzi z chupitos.
Otóż tutaj mówią chupitos na shoty. Wiedziałam o tym, ale nie bardzo rozumiałam, o co w tym wszystkim chodzi. Wszyscy się ustawiali na imprezy na mieście z planem: OK, najpierw idziemy na chupitos do tego baru, potem do tego, potem do jeszcze innego, a na końcu do tego w porcie. To mi brzmiało na mega drogą imprezę, shoty w tylu barach, no sami rozumiecie.
Aż wczoraj przyszło oświecenie.
W Alicante jest całe mnóstwo barów, w związku z czym po ulicach chodzi całe mnóstwo młodych, miłych ludzi rozdających ulotki zapraszające do wstąpienia do danego lokalu. A każde takie zaproszenie to darmowy chupito.
Wczoraj była pierwsza erazmusowa impreza. Początek – botellon – w mieszkaniu koleżanki Bibi, mojej niemieckiej współlokatorki, potem 37 degrees, gdzie była właściwa impreza, dancing dancing dancing, potem inny bar, potem jeszcze inny i jeszcze następny, chupitos, chupitos, chupitos…
A dzisiaj wieczorem idziemy do Joana na Tequila Night. ¡Sí!