Zakończył się pierwszy semestr kursu z hiszpańskiego, z tej okazji wszyscy umówiliśmy się na obiad pożegnalny w Elche, o którym Maria Luisa, jedna z naszych dwóch nauczycieli, nie mówi inaczej niż una ciudad MUY preciosa – CUDOWNE miasto. Powtarza to tak często, że zastanawiamy się, czy przypadkiem ktoś jej za to nie płaci.
Chyba nie wspominałam o Erasmusach z Alicante, a w każdym razie o tych z medycyny. Większość stanowią Niemcy, którzy są zamknięci w swoim gronie i raczej odstraszający, niewiele jest osób naprawdę fajnych. A może to kwestia kierunku studiów? Fakt jest faktem, integracja była ciężka do uskutecznienia.
Pojechałyśmy dziś na ten obiad bez większego entuzjazmu. Na miejscu okazało się, że miejscowi Erasmusi (ale już głównie studiujący przedmioty techniczne, prawo itp.) spotykają się razem z nami. CO ZA RÓŻNICA!
Przypadkowo, lecz jakże fartownie, trafiło nam się miejsce przy stole obok części z nich. Przykładowe zajęcia podczas obiadowania (które byłyby co najmniej niestosowne przy drugiej części stołu):
- rozmowy o tym, dlaczego nie poleca się zamawiać we Włoszech makaronu „pene„, dajmy na to, z sosem pomidorowym;
- pojawił się naturalnie temat najpopularniejszej chyba ostatnio piosenki Jozin z Bazin;
- rysowanie mapy Europy na papierowych podkładkach pod talerze i umieszczanie na niej swoich miast;
- tworzenie zaawansowanych form origami oraz puszczanie papierowych samolotów;
- wzajemne wymienianie się deserami.
Po obiedzie poszliśmy na spacer po mieście, w czasie którego zostałyśmy obdarzone kilkoma zaproszeniami na imprezy. Najbliższa w ten weekend – kiedy to Alicante zamieni się w jeden wielki, uliczny bal karnawałowy.
Kilka zdjęć z Elche z dzisiaj (na pierwszym drzewa z pomarańczami, na drugim Wielka Rzeka w Elche) …
… i z końca października. Zdjęcia w większości zrobione w największym gaju palmowym w Europie, powstałym już w X w., wpisanym w 2000 roku na światową listę UNESCO.
Dawno nie było niczego o sytuacji meteorologicznej. Zapewniam, że wszystko bez zmian, pogoda nieustannie słoneczna, zaś za miastem sady zakwitły na bladoróżowo, co niechybnie oznacza nadejście wiosny.