Archive for the ‘tapas’ Category

Granada

15 Maj, 2008

Według Wikipedii istnieje takie hiszpańskie powiedzenie: „Kto nie widział Granady, ten niczego nie widział”.

Granada to miasto sławne przede wszystkim z dwóch rzeczy: Alhambry oraz tapas.

Sprawa z tapas przedstawia się następująco – praktycznie w każdym barze w cenie szklanki piwa zawiera się sandwich, przeważnie z garścią frytek. Z każdą następną kolejką rozmiar i jakość zmienia się na plus, więc już po trzech piwach (około euro każde) można wyjść zupełnie sytym. Żyć nie umierać.

Alhambra… Kompleks arabskich budynków z XIII – XV w., nie da się opisać, trzeba zobaczyć; moje nieudolne fotografie nie oddają magii tego miejsca. Nic dziwnego, że kolejka po bilety zaczyna się formować już koło szóstej – siódmej rano, gdyż liczba wejściówek na dany dzień jest ograniczona. My przyjechaliśmy oczywiście zbyt późno, bo dopiero koło 8.30 i szanse na dostanie biletów były zerowe. Jednak fortuna nam dopisała – zapoznany przypadkiem w kolejce mężczyzna okazał się szczęśliwym posiadaczem karty kredytowej, przez co mógł skorzystać z osobnej kasy i kupił (dla siebie i dla nas) dosłownie ostatnie cztery bilety.


Po dwóch dniach wróciliśmy do Alicante i… tak się zakończyła nasza wielka(nocna) podróż po Andaluzji.

Murcia

8 marca, 2008

Tydzień temu wybrałyśmy się razem z Magdą i Agnieszką do Murcii:

p3010330.jpg

p3010271.jpg p3010273.jpg p3010275.jpg

Piękna katedra, z zewnątrz barokowa:

p3010279.jpg p3010280.jpg

Wewnątrz gotyk, renesans, barok:

p3010290.jpg p3010295.jpg p3010296.jpg

Naprzeciwko – ayuntamiento, czyli ratusz, który prezentowany jest studentom architektury w Krakowie jako przykład wkomponowania nowoczesych budynków w zabytkową zabudowę; tak przynajmniej mówi Magda:

p3010284.jpg p3010301.jpg p3010302.jpg

Uliczki, placyki, kasyno(!):

p3010303.jpg p3010313.jpg p3010306.jpg

Obiad jadłyśmy w typowej hiszpańskiej knajpie, wypełnionej tubylcami, z podłogą suto zasłaną brudnymi serwetkami, resztkami jedzenia i wszelkiej maści innymi śmieciami. Najpierw zamówiłyśmy tapas o nazwie matrimonio (z której to miała Murcia słynąć; dostałyśmy dwie rybeczki pokroju anchois plus oliwki), następnie menu del día za 9€, które składało się z sałatki, paelli, schabowego (!) z frytkami, deseru i napoju.

p3010321.jpg p3010323.jpg

Rzeka! To się rzadko zdarza!

p3010324.jpg

Narobiło się zaległości

4 marca, 2008

… i nie wiadomo od czego zacząć.

Za mną niezliczone erasmusowe imprezy, w końcu zaczęłam rozwijać się towarzysko.

Między innymi były wypady na różnorakie tapas z okazji pierwszego konkursu tychże w Alicante (już zakończonego), a które to razem z cañą, czyli kufelkiem piwa można było nabyć na 2€; na przykład croquetas, czyli krokieciki z beszamelu i szynki, panierowane bułką tartą. W ogóle mi to nie brzmi, a tymczasem jest zupełnie fajną przegryzką, zwłaszcza z sosem majonezowym. Inne np. z ciasta francuskiego z rybkami w stylu anchois w środku, jakieś pulpeciki mięsne w sosie pomidorowym, nadziewana endywia… Troszkę się napróbowaliśmy :)

img_0831.jpg img_0834.jpg img_0837.jpg

Odbyła się również jedna (a w zasadzie dwie, w porywach do trzech) impreza rusko-pierogowa. Teraz już naprawdę żaden erasmusowy student z Alicante nie będzie miał wątpliwości co do tego, jaka jest polska potrawa narodowa. Mało tego, będzie wiedział, z czego jest przyrządzona, a nawet sam ich nalepi, wykazując się dużym kunsztem i wprawą.

img_0848.jpg img_0849.jpg img_0850.jpg

Kontynuując wątek kulinarny nadmienię jeszcze tylko, że u Grzesia były razu pewnego pieczone przepiórki, faszerowane suszonymi owocami. Ma chłopak rozmach!

Prócz powyższych aktywności, wybraliśmy się raz do Murcii, ale o tym w następnym odcinku, żeby nie namieszać.

W szpitalu zaś mamy znów chirurgię, więc jest ciekawie, ale o tym też innym razem.

Pogoda jest różna. W weekend było pięknie, słonecznie i dwadzieścia stopni (nawet się trochę plażowało), ale w czwartek w nocy mają być 2 stopnie! Ciekawe, czy odwołają zajęcia z powodu zagrażającego zdrowiu i życiu ochłodzenia?