Robi się coraz bardziej pusto i smutno. Wczoraj jedna z najbardziej najostatniejszych imprez pożegnalnych, tym razem Meksykanina Rafy, który dziś pojechał, reszta jedzie w niedzielę.
Od góry i od lewej: Meksykanin Miguel, Włoszka i Francuzka, które przyjechały tu tylko na kurs językowy, Austriaczka Katarina, Iza, ja, Jacek, Justyna, Asia, Rafa, Hiszpanka Elena i Meksykanin Joel.
Była świetna kolacja, meksykańskie sopes, tortille z sosem guacamole, wszystko widać na zdjęciu. Bardzo zaprzyjaźniliśmy się z Meksykanami, wszystkim nam żal, że też już wyjeżdżają.
Chinguen sus madres, cabrones!
18 lipca, 2008 o 1:12 am |
podpis pod zdjęciem rozbawił mnie do łez :)
18 lipca, 2008 o 1:22 am |
wiesz, bo ja taka dowcipna jestem, od małego tak mam…
ale to z czułością i miłością było! więc do rozlewu krwi może nie dojdzie (chociaż Miguel cały czas twierdzi, że on tylko dla niepoznaki udaje miłego, żeby potem okraść nasze mieszkania, więc mam się na baczności).
20 lipca, 2008 o 10:59 pm |
Strzałeczko jesteśmy oboje z tomkiem pod ogromnym wrażeniem zamieszczonego przez ciebie teledysku : p…
jak to Tomek ładnie powiedział : „każdy ma swoją DODĘ” choć doda ma większe cycuchy…
buziaki ze STOLYCY
20 lipca, 2008 o 11:51 pm |
Doda się chowa!
Polecam też inny hit http://pl.youtube.com/watch?v=lRgukezI35Q
wracam i robimy imprezę latino!
pozdro dla Tomka, całusy i do zobaczenia!